poniedziałek, 31 października 2011

"Wszystkich Świętych" czy wszystkich po kolei?

foto by www.sztucer.pl


Jak co roku w pseudo trosce o nasze bezpieczeństwo partacze ogłosili akcję "Znicz". Brzmi dumnie, nadajemy super kryptonim że niby jakaś super akcja, obława na terrorystów czy coś tam... nie wiem na cholerę, ale to już taka tradycja. Można się potem chwalić statystykami że przy okazji "Wszystkich Świętych" kierowcy masowo walą po secie jak kamikadze w samochód i poooszedł jak w "Krzychu Kadetem tera!"
A tym czasem prawda jest nieco inna. Wynik milionpićsetstodziewińćset pijaków w 2 dni nie wynika z tego że wszyscy siadają w samochód nawaleni a z nadgorliwości Policji.
Jak nie nazwać nadgorliwością tego co spotkało mnie w sobotę?
Wybraliśmy się ze znajomymi spędzić jakoś wieczór i przyświętować imieniny mojej lepszej połówki, tradycyjnym problemem było kto prowadzi, a zatem nie pije, pech chciał że wypadła moja kolej. Wieczór udany, ale nie o tym miało być. Wracając zajechałem na swoją prowincję ok.2-giej oczom mym ukazał się las... no może nie las ale zagajnik radiowozów, jak nigdy o tej porze mijałem na ulicach samochody, co bardziej dziwne były to głównie radiowozy. Oczywiście nie ujechałem daleko aż mnie któryś zgarnął, i kontrola... dokumenty moje, samochodu, pasażerów, telefony od wszystkich do kontroli, a że było nas 4 osoby to już wiedziałem że będzie trwało, potem jeszcze "Wyciągaj pan sibiradyjo..." i oczywiście 40 minut stania i kontroli za nic!
Ok, bezpieczeństwo, przy takich kontrolach wpadają przestępcy, kradzione fanty itd. ale dlaczego trzeźwy człowiek, jadący swoim samochodem, po swoim mieście ma tracić tyle czasu na kontrolę zwłaszcza w środku nocy gdy jest zmęczony i gdyby nie ona to już by był w domu i spokojnie spał?
Ale to jeszcze nie koniec, odwiozłem kolegę, pojechałem odwieźć drugiego mieszkającego jakieś 4km dalej, pech chciał że to już inny powiat - kto wyznaczył z jednej strony granicę powiatu 35 km od granicy miasta a z drugiej granicę powiatu na granicy miasta? Ale nie o tym miało być.
Już dojeżdżam i 200m od furtki kolegi marchewa w górę i do boku.
Otwieram szybę, ryknąłem śmiechem i mówię że dopiero co jakieś 10 min. temu mnie puścili z poprzedniej kontroli i żeby dali mi spokój, gość że to inny powiat i niestety, zażartowałem żeby zadzwonili na sąsiednią komendę i potwierdzili, nie pomogło. I znowu 30 minut stania, alkomat, papiery itd...
I tu wracamy do sedna, statystyka łapania pijaków w święto trupka nie wynika w całości z wzmożonego pijaństwa lecz z przesadnej ilości kontroli, bo jak inaczej wytłumaczyć fenomen że jak dotąd miałem jedną taką "rutynówkę" na dwa lata, a w sobotę dwie w jedną noc?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz